09 października 2015

Nauka języka duńskiego

Trafił mi się kolejny kryzys. Tym razem po prostu jesienny. Pogoda była rewelacyjna kilka dni, a później znowu chmury, wiatr i deszcz na zmianę. I przyszedł czas rozmyśleń.
Jak by się tak głębiej zastanowić, to nie jest wcale tak pięknie w tej Danii, jakby innym mogło się wydawać.
Już nawet nie tęsknota za bliskimi sprawia, że chce się wracać do kraju. To chęć rozmowy po polsku.
W Danii każdy dąży do tego by przełamać barierę, przestać mówić po angielsku i zacząć komunikować się po duńsku, nawet w prostych sprawach, w sklepie, kinie, w pracy. Ja chcę mówić po polsku. Brakuje mi kontaktu z rówieśnikami. Wyrażenia siebie i swoich myśli  wprost, w stu procentach, a nie na około. Przecież tak przyjemnie jest usiąść przy polskim piwku, kawce i pogadać o niczym. W Danii trzeba o czymś mówić. Zaskoczyć rozmówcę, znaleźć fachowy temat, na który udajemy że się znamy.




Co mnie w Danii denerwuje.
Edukacja. A konkretnie nauka języka duńskiego. Jest to fikcja. Nie spełniona obietnica, trochę jak w Polsce. Słynne prywatne sprogcenter obiecują naukę w 3 lata, kurs zakończony certyfikatem ukończenia modułu 6. A po trzecim module powinniśmy już tak mówić, żeby dostać pracę po duńsku. Czym wspaniałym była ta obietnica, gdy przekraczałam granicę kraju dobrobytu?

05 października 2015

Wizyta w Malmö

Gdzie dobrze zjeść :)


Kolejna wizyta w Malmö. Oczywiście była to podróż pod znakiem doświadczeń kulinarnych. Jako, że miałam małe święto, postanowiłam uczcić to lunchem za Sundem. Miejsce, jakie odwiedziłam to Saltimportencanteen na wybrzeżu Malmö. 10 min od stacji głównej. 


Jest to bardzo nie typowe miejsce, otwarte od 12 do 14. Prawie że pracownicza kantyna lunchowa. Szwedzi z połowy miasta przyjeżdżają, na "typowy" jednogarnkowy szwedzki posiłek. Dlaczego typowy? W przeciwieństwie do Danii, gdzie na talerzu przeciętnego Duńczyka w porze frokostu ląduje kilka smørrebrødów, leverpostaj czy inne pyszności, jak pølse o zgrozo, w Szwecji je się bardziej sycące i treściwe dania w przerwie lunchowej.
Historia dwóch panów, którzy wymyślili to miejsce jest tak niesamowita jak same dania i koncepcja jaką stworzyli. Pracując w dwójkę, plus pomoc, zrobili kawał  dobrej roboty, coś bardzo oryginalnego i intrygującego. Miejsce, którego chciałabym być właścicielem. A może nie właścicielem. Chciałabym tam pracować. Bardzo proste, ale zawsze nie powtarzalne dania i kombinacje smakowe. Ten rodzaj 'restauracji' podbił moje serce. Chciałabym tam wracać przynajmniej raz w miesiącu. 
A na razie byłam dwa razy. Ale to wystarczyło by zakochać się w tym miejscu.
Co podają?

02 października 2015

Tarta z jabłkami i serkiem SKYR

 Mąż:
- . . . om om om.. jakiś mało słodki ten sernik
Ja:
- jest ok, dietetyczny
Mąż:
-. . .om om om i jakoś tak jabłek mało . . om
Ja:
- hmm . . to co byś dodał następnym razem żeby było dobre?
Mąż:
- BITEJ ŚMIETANY !




Dzisiaj pokażę przepis na prostą tartę z wykorzystaniem serka SKYR i zalegających w ogrodzie jabłek. Serek skyr po upieczeniu nie przypomina normalnego sernika z naszego białego polskiego sera, ale jest jego wdzięczną kopią i substytutem. Jest bardzo lekki w smaku i konsystencji, gdyż nie zawiera dużo tłuszczu, prawie w ogóle, bo tylko 0,2 %.